Remont lutownicy, czyli nowa Lutola

Lutownica to podstawowe narzędzie każdego elektronika, nawet dzisiaj, w erze płytek stykowych. Kiedyś były to transformatorówki, dzisiaj są to stacje lutownicze z lekkimi kolbami wyposażonymi w nowoczesne grzałki. Jest nawet powiedzenie, że lutownica to przedłużenie ręki elektronika. Transformatorówka, mimo że sporo waży i wymaga dosyć częstych wymian przepalających się grotów, nadal jest przydatnym urządzeniem w amatorskim warsztacie, głównie ze względu na swoją mobilność. Często korzystam ze starej Lutoli do odzysku części z niepotrzebnych urządzeń, czy lutowania grubych kabli. Lutownica ma grubo ponad 20 lat i jest nadal w pełni sprawna. Niestety kilka razy spadła na ziemię podczas wyciągania z wysoko zawieszonego pawlacza i jej obudowa została połamana.

Stara lutownica TD 0,8 Lutola 2A

Mógłbym kupić nową transformatorówkę, ale jakoś nie mam zaufania do jakości wykonania dzisiejszych produktów. Lutowałem kiedyś dosyć intensywnie takim nowym cudem w czerwonej obudowie i po 3 godzinach z obudowy błysnęło i zacharczało – przeopaliło się uzwojenie pierwotne. Moja stara Lutola bez problemu wytrzymywała 8-godzinne katorgi i co najwyżej była dosyć gorąca. Stwiedziłem, że zasługuje na odnowienie :).

Nowa obudowa do Lutoli

Lutownica, którą posiadam, nosi potoczną nazwę “jajko” ze względu na kształt obudowy, inne informacje, które można odczytać z tabliczek na lewym i prawym boku, to:

Spółdzielnia Pracy Technika w Łodzi
Lutownica TD 0.8
Typ Lutola 2A
220V 50Hz 65W
450°C

Przeglądając kiedyś oferty na allegro, natrafiłem na niebieską obudowę firmy TEX, która kształtem była identyczna z moją pękniętą. Zestaw zawierał dodatkowo śrubki do montażu i włącznik chwilowy, koszt niewieli bo niecałe 12zł. Całość wygląda tak:

Obudowa lutownicy jajko

Zestaw uzupełniłem o białą diodę LED 10mm 60mA, którą zastąpiłem oryginalną żarówkę. Proces wymiany obudowy jest bardzo prosty – wystarczy wykręcić 3 śruby M3 i plastikowy pierścień znajdujący się wokół żarówki:

Lutola 2A w środku

Oryginalny przycisk, mimo że w idealnym stanie, nie pasował do nowej, niebieskiej obudowy i musiałem go odlutować. Diodę LED przylutowałem do drucików zasilających żarówkę za pośrednictwem rezystora 100Ω. Nie stosowałem diod prostowniczych, gdyż napięcie wsteczne jest na tyle małe, że nie uszkodzi diody. Wadą takiego rozwiązania jest pulsowanie światła, ale w moim przypadku nie jest to w żaden sposób uciążliwe.

Okazało się, że nowa obudowa jest wykonana co najmniej przeciętnie, a na pewno dużo gorzej niż 20-kilkuletni oryginał. Wszędzie odstają niedoskonałości odlewu, które trzeba odciąć. Dwie części obudowy, jeszcze puste, ledwo pasują do siebie. Ostatecznie doszedłem do wniosku, iż jedyna przewaga nowego zakupu nad starą obudową, to brak pęknięć.

Przełożyłem transformator i przewód z nowym przełącznikiem, a obudowę udało się skręcić w jedną całość. Lutownica za sprawą nowej, niebieskiej obudowy i białego podświetlenia, wygląda nowocześniej.

Nowa obudowa do Lutola 2A

Jednak najważniejsze, że da się nią sprawnie lutować. W moim warsztacie, jest to drugie narzędzie, zaraz po stacji lutowniczej, którą złożyłem samodzielnie, jej opis można znaleźć tutaj: Stacja lutownicza DIY z regulacją temperatury. Przy okazji zachęcam do polubienia profilu na facebooku lub google+ – umieściłem tam filmik znaleziony w sieci, pokazujący lutowanie układu SMD w obudowie SO16 za pomocą zwykłej transformatorówki.

Możesz również polubić…

8 komentarzy

  1. Stefan pisze:

    Witam.. W mojej “lutoli” rozszczepiły się te dwa metale do których przykręcony jest grot (nie wiem jak fachowo to nazwać). Do tego ze środka wykruszyła się izolacja a gwint na końcu już jest niezdatny do niczego. Proszę o informację jak fachowo nazwać tą część aby ją wymienić.

    • Wojtek pisze:

      To jest pręt miedziany, którym nawinięto uzwojenie wtórne transformatora, wymiana raczej nie wchodzi w grę. Odetnij kawałek z uszkodzonymi otworami, nawierć i nagwintuj nowe, między pręt wstaw podkładkę termoprzewodzącą silikonową, całość zepnij 2-3 trytkami (takimi lepszej jakości).

  2. Piotrek pisze:

    Trytytki to słaby pomysł. Dostanie temperatury, zacznie śmierdzieć, ew przetopi się i poparzy albo dziurę w portkach wytopi 🙂 . Lepiej owinąć to przekładką transformatorową ( taki papier izolujący), a na wierzch pasek z blachy aluminiowej – ok 1mm węższy z każdej strony – by uniknąć zwarcia. I zaklepać to tak jak było w oryginale – do wykonania – banalnie proste.

  3. Minik pisze:

    U mnie zamiast plastikowych spinek (które się już dawno przetopiły) świetnie sprawdziła się owijka z taśmy kaptonowej 😉

  4. helmut pisze:

    Są to 2 zwoje płaskownika miedzianego który stanowi uzwojenie wtórne transformarora . Napięci wtórne wynosi poniżej 1v ale natężenie nawet powyżej 100 A.Prżekładke wkonaj np z tektury , grubego papieru , preszpanu, itp.Oba płaskowniki spinamy najlepiej paskiem z blachy żelaznej od konserwy podłożonym tą tekturką, lub owijamy drutem miedzianym z inst.telefonicznej 0,5mm 10 zwojów.

  5. db pisze:

    przed odcieciem szyny tej miedzianej przegwintuj na wiekszy rozmiar i po sprawie, miedzy te szyny wlozyc wlozyc cerate izolacyjna i to samo na gore i spiac zapinkami z cienkiej blaszki jak bylo w starych lutownicach.

  1. 06.03.2016

    […] moje dalsze zainteresowanie elektroniką. Do złożenia użyłem narzędzi z szuflady Taty – lutownicy transformatorowej 60W, zdobytych gdzieś kryształków kalafonii w pudełku po zapałkach i matowej cyny, o której […]

  2. 24.03.2019

    […] 20 kilka lat bawienia się w elektronikę przerobiłem ciężką lutownicę transformatorową, od której po 2 godzinach odpadała ręka, a transformator stygł przez kolejne 2 godziny, po […]

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.