Bardzo tani komputer dla elektronika amatora
Do maja 2012 moim podstawowym komputerem był sprzęt w obudowie midi tower oparty na dość wydajnym dwurdzeniowym Athlonie AM2 (nie pamiętam już nazwy modelu). Niedługo po zakupie netbooka MSI U270 z AMD E-350 i 4GB RAM stwierdziłem, że skrzynia nie jest mi już potrzebna i komputer stacjonarny znalazł nowego właściciela. Jednak rok po zmianie pracy na mniej absorbującą zacząłem powracać do dawnych, zaniedbanych przez brak czasu zainteresowań. Jednym z nich i chyba najważniejszym dla mnie jest elektronika. Dla hobbysty najważniejsze narzędzia to lutownica, multimetr, komputer i oscyloskop. Mój U270 niezbyt się do tego nadawał, ze względu na brak portów RS232 i LPT. O ile ten pierwszy da się skutecznie zaemulować przejściówką na USB, to z tym drugim jest już gorzej. Tak powstała potrzeba posiadania biurkowego komputera.
Jaki komputer wybrać?
Moje oczekiwania wobec komputera to:
– złącze RS232 do komunikacji z mikroprocesorowymi urządzeniami;
– złącze LPT – do programatora procesorów MCS-51 i innych układów elektronicznych;
– mała obudowa typu desktop, nie zajmująca wiele miejsca na biurku;
– procesor – Pentium lub Athlon min. 3GHz;
– pamięć RAM minimum 1GB;
Powyższe wymgania wskazywały na tani, poleasingowy firmowy komputer. Miałem sprawny dysk PATA 160GB, koszt zakupu dodatkowo malał. Przeglądając aukcje internetowe najczęściej spotykane marki to Dell, HP, Fujitsu-Siemens i IBM.
Zakup komputera
Przegladając oferty warto spojrzeć na kilka rzeczy, ja skupiłem się na:
– ilości banków na pamięć RAM – im więcej tym tańsza będzie rozbudowa;
– interfejsy do dysków/napędów optycznych na płycie głównej – dwa SATA, jedno PATA to minimum;
– liczba portów USB – moim zdaniem 6 to minimum – 2 z przodu i reszta z tyłu;
– dołączony oryginalny system operacyjny – dodatkowy plus;
– dostępność części zamiennych – w firmowych komputerach zasilacz czy płyta główna są nietypowe;
– stan techniczny i wizualny – jeśli komputer ma pracować w mieszkaniu, ten drugi parametr ma znaczenie;
– gwarancja jaką udziela sprzedawca – kupujemy sprzęt używany.
Znalazłem komputer idealny dla mnie – IBM ThinkCentre, model MT-M 8183-43G. Nie posiadał dysku twardego, z napędem DVD, dwa banki pamięci obsadzone łącznie 512 MB RAM DDR1, do tego Pentium 4 3,00 GHz z HT. Chipset Intel ze zintegrowaną grafiką, 8 gniazd USB, LAN i Audio oczywiście też na pokładzie. Całość zamknięta w przyzwoitej, kanciastej jak to w IBM obudowie. Z boku COA z kluczem do Windows XP. Sprzedawca udzielał 30 dni gwarancji – dobre i tyle.
Takie komputery pracują bardzo często w biurach, 5 dni w tygodniu po 8 godzin, co stwarza ryzyko powstania kilku usterek – uszkodzenia zasilaczy, wysychające kondensatory elektrolityczne, które filtrują zasilanie. Te ostatnie zaobserwowałem na zdjęciach w aukcji. Zadałem pytanie sprzedającemu, czy inne egzemplarze też posiadają ten defekt – otrzymałem odpowiedź, że oczywiście nie, komputery są sprawne w 100%. Kupiłem więc komputer za 69,00zł + 20,00 zł wysyłka. Razem 89,00 zł.
Paczka od kuriera
Po 2 czy 3 dniach od zapłaty za zakupiony towar, w moim domu pojawiła się paczka z komputerem. Po otworzeniu ujrzałem taki oto widok:
Kondensatory miały być w świetnym stanie, dobrze, że tylko jeden nadaje się do wymiany (przynajmniej optycznie):
Brudna pokrywa wygląda dodatkowo na zniszczoną:
Boki też nie wyglądają najlepiej – czyżby komputer pracował w chłodni?
Kupiłem kiedyś na allegro poleasingowy Dell Optiplex i otrzymałem czyściutki, pachnący komputer. Ten jest jego całkowitym przeciwieństwem. Napęd optyczny nie działał – to mi nie przeszkadzało, bo i tak zainstalowałem tam posiadaną nagrywarkę. Pamięci RAM – 2 x po 256MB, każda z innej parafii w dodatku jedna 266MHz, druga 333MHz. Komputer ogólnie brudny, wręcz zasyfiały. Na szczęście sprawny. Na dokumencie sprzedaży – paragonie fiskalnym – brak pozycji z Windows, więc naklejka COA nie świadczy o legalności ewentualnie zainstalowanego oprogramowania.
Napisałem do sprzedawcy z moimi odczuciami i propozycją rozwiązania problemu (wymiana, obniżenie ceny). Tak jak przypuszczałem – brak odpowiedzi. Komputer ostatecznie działał i miał to, na czym mi zależa, więc nie drążyłem dalej tematu.
Odnawianie komputera
Komputer należało przedewszystkim wyczyścić z bardzo starego kurzu, którego było wszędzie pełno. Najlepiej w tym celu rozłożyć całość na części pierwsze. Beznarzędziowy montaż bardzo to ułatwia.
Na początek demontaż i czyszczenie wentylatorów, pod naklejkami znajdują się gumowe korki, warto je otworzyć i wlać odrobinę spożywczego oleju maszynowego lub silnikowego – dzięki temu będą pracowały cicho – polecam:
Później czas na płytę główną, która znajduje się w wygodnej metalowej ramie – tu sprawdzi się sprężone powietrze lub miękki pędzel, nie polecam czyszczenia w domu, najlepiej zrobić to na zewnątrz:
Kolejne prace to zaniedbany panel przedni – brud i ślady po starej naklejce. Zdemontowałem całość i wsadziłem do miski z gorącą wodą i odrobiną proszku do prania:
Postanowiłem trochę odmłodzić panel przedni – dwie zielone diody LED: Power i HDD zamieniłem na niebieską i białą. Użyte diody pochodziły z zapalniczek modnych 6 lat temu :):
W komputerze brakowało sanek dysku twardego – poradziłem sobie w mało elegancki, ale skuteczny sposób – użyłem nieocenione trytki:
Spód obudowy nie posiadał dwóch gumowych stopek. Miałem w zapasach 4 nowe, które były w zestawie z jakimś rackowym switchem, odkleiłem stare i w ich miejsce umieściłem nowe. Dzięki temu komputer stoi stabilnie i nie rysuje blatu biurka.
Stary jak nowy
Po złożeniu całości, uruchomiłem komputer i wgrałem najnowszy dostępny BIOS ściągnięty ze strony internetowej IBM. Później dokonałem kilku ustawień, m.in. tryb wentylatorów na quiet i obowiązkowe włączenie Hyper Threading. Na koniec instalacja Linux Mint Maya 13:
Pamięć RAM zainstalowana w komputerze okazała się niezbyt wystarczająca, więc zamówiłem na allegro 2 używane kości po 1GB PC-3200. Zapłaciłem 62 zł z wysyłką. Kupując RAM, upewnijcie się, że będzie współpracował z Waszą płytą główną – nowe, tanie kości DDR1 nie działają na chipsetach Intel. Kilka dni później otrzymałem bąbelkową kopertę z dwiema pamięciami tego samego producenta, z tymi samymi parametrami – tak jak prosiłem sprzedającego. Po ich zainstalowaniu, komputer dostał sporego kopa. Jego wartość wzrosła do 151 zł – nie liczę dysku, nagrywarki, monitora myszy i klawiatury – to już posiadałem. W zamian mam w pełni funkcjonalny komputer na którym mogę pisać programy i programować procesory AVR (Eclipse, AVR-GCC, USBasp, AVR-DUDE), rysować schematy i projektować płytki drukowane (KiCAD, Eagle), czy robić wpisy na blogu :).
A Ty co myślisz o używanych komputerach z allegro?
Zobacz też nowszy wpis o nieco droższym, ale znacznie bardziej wydajnym komputerze.
Mam jedno pytanie. (dziś trafiłem na Twojego bloga z elektrody.pl 🙂 )
Ile to cudeńko pochłania watów? Bo ja się zdziwiłem jak mój miniaturowy dell żere ponad 100W i dellowski monitor 14 czy 15 calowy drugie tyle… a to takie maleństwa są…
@Toszt
Nie mam pojęcia ile to pobiera prądu. Muszę przyznać, że ogólnie zestaw jest bardzo cichy, więc chyba niezbyt dużo. Zasilacz komputera ma pewnie wydajność około 200W. Monitor to 17″ LCD firmy LG. Moim zdaniem całość pobiera mniej niż 200W podczas pracy.
Napisałeś : “Na początek demontaż i czyszczenie wentylatorów, pod naklejkami znajdują się gumowe korki, warto je otworzyć i wlać odrobinę spożywczego oleju – dzięki temu będą pracowały cicho – polecam:…”
NIE WOLNO UŻYWAĆ OLEJÓW ROŚLINNYCH – dlaczego? – po pierwsze są w nich kwasy tłuszczowe, po drugie – utleniają się (“twardnieją” i stają się gęstsze/bardziej lepkie). Powinno się użyć rzadkiego oleju maszynowego (choćby od maszyn do szycia)..
(P.s. – trafiłem tu też przez elektrodę).
Pozdrawiam
@jag61
Tak myślę o tym co napisałeś nt. oleju spożywczego. Stosuję go od wielu lat, wielokrotnie miałem możliwość przeglądu smarowanych tak wentylatorów po np. roku czy 2 latach i wszystko wyglądało w porządku. Dobre efekty uzyskiwałem też stosując olej silnikowy, ale w domu pod ręką mam właśnie roślinny. Olej maszynowy wydaje mi się za rzadki – w kilku wentylatorach przelatywał z łożyska na wirnik. Dziękuję za komentarz i informację – zrobiłem korektę wpisu ;). Pozdrawiam
Fajnie – napisałeś, że olej “.. przelatywał z łożyska na wirnik” – przy prawidłowym, nierozbitym/wytartym łożysku ciernym nie powinno być takiej możliwości. Co innego, gdy łożysko się już “wytarło”…. albo było to łożysko kulkowe (choć wtedy olej powinna zatrzymać osłona wewnętrznego pierścienia z kulkami…).
P.s.
Łożyska cierne w wentylatorach komputerowych są najczęściej robione ze spieków brązowych i wstępnie nasycane właśnie rzadkim olejem. Jednak zdaję sobie sprawę, że w warunkach domowych trudno jest coś takiego zrobić…
Pozdrawiam i życzę Spokojnych i Udanych Świąt
Wojtku, zainspirowałeś mnie, a właściwie popędziłeś do roboty 🙂
Wygrzebałem starego złomka (duuuużo słabszy od tego tutaj) i też będę miał bardzo tani komputer dla elektronika / serwer plików – w zależności od aktualnej potrzeby 🙂