Porządne kable rozruchowe do samochodu
Dziś wpis o prawdziwym DIY, czyli jak zrobić przydatną rzecz samemu. Zbliża się zima. Pewnie nie jednemu posiadaczowi samochodu zdarzyło się, że w mroźny poranek akumulator odmówił posłuszeństwa. Najłatwiej wtedy odpalić auto korzystając z czyjejś uprzejmości i sprawnego akumulatora oraz kabli rozruchowych. Te tanie z marketu są bardzo kiepskiej jakości, głównie za sprawą niewielkiej grubości drutu, który często również zamiast porządnej miedzi jest z gorszego aluminium. Mimo że kabel wydaje się gruby, to najczęściej jego 2/3 stanowi izolacja, na zdjęciu porównanie chińskiego kabla z porządnym, zapewniającym przepływ dużego prądu:
Do tego często jeszcze dochodzą kiepskie krokodylki. Powoduje to duże spadki napięcia na kablach i trudności z odpaleniem auta, mimo połączenia ze sprawnym akumulatorem. Spadek napięcia i przepływający prąd to moc – która na kablach objawia się jako ciepło. Stąd częsty widok stopionych izolacji i krokodylków. Na szczęście kable są proste w budowie i każdy posiadacz samochodu z żyłką do majsterkowania może je wykonać samemu!
Z czego zrobić dobre kable rozruchowe
Lista niezbędnych materiałów nie jest długa, ja do budowy kabli wykorzystałem:
1. 6 metrów kabla 25mm², można też użyć 16mm²;
2. 4 masowe zaciski spawalnicze – ja kupiłem na allegro i okazały się trochę byle jakie;
3. koszulki termokurczliwe (lub taśma izolacyjna);
4. Czerwona i czarna taśma izolacyjna;
5. Trochę cyny i kalafonii do zalutowania końcówki kabla i złączki
Jak wspominałem wcześniej, ważne są krokodylki. Zaciski spawalnicze nadają się idealnie – mają dużą wytrzymałość prądową, a w kablach rozruchowych nierzadko płynie grubo ponad 150A! Na allegro widziałem bardzo fajne, mosiężne zaciski masowe – ich wada to cena, prawie 50zł sztuka. Moje mają napis 500A, ale taką wytrzymałość w ich przypadku można wsadzić między bajki. Ich atut to bardzo mocna sprężyna, która zapewnia silne zaciśnięcie na klemie oraz mocowanie kabla, dzięki któremu prąd nie płynie przez cały krokodylek, tylko krótką drogą trafia do klemy akumulatora, kosztowały mnie 20zł za 4, razem z wysyłką:
Kabel można kupić na metry w sklepie elektrycznym. Idealnie jak będzie to czerwona i czarna żyła. Bardzo dobry będzie również kabel spawalniczy – ma fajną, gumową izolację, która nie twardnieje na mrozie. Za 1 metr bieżący trzeba zapłacić około 10zł przy przekroju 25mm². Ja kupiłem 6 metrów, dzięki czemu mam dwa 3 metrowe kable – powinny się sprawdzić i nie trzeba będzie podjeżdżać niebezpiecznie blisko auta.
Robimy kable rozruchowe
Montaż kabli zacząłem od przecięcia na pół kupionego przewodu. Później odizolowałem jeden z końców na około 1 cm. Skrzydełka zaciskowe miedzianych końcówek przykręconych do zacisków podgiąłem, by tworzyły okrąg, w który wsadziłem odizolowany kabel i lekko zacisnąłem kombinerkami. Do wygięcia użyłem śruby φ10 (taka na klucz 13). Wsadziłem ją między skrzydełka i zagiąłem na śrubie kombinerkami. Później kabel wsadziłem w imadło, końcówki rozgrzałem i zalutowałem zwykłą cyną z kalafonią. Do lutowania użyłem zwykły, przenośny palnik gazowy z wymiennymi nabojami, jeśli takiego nie macie, spróbujcie nad płomieniem kuchenki gazowej:
Na tak zalutowaną końcówkę nałożyłem koszulkę termokurczliwą, która po podgrzaniu ładnie się ułożyła. Czynność trzeba powtórzyć dla pozostałych trzech łączówek. Tak przygotowane końcówki kabli przykręciłem do zacisków spawalniczych:
Same zaciski też trochę przerobiłem. Oryginalnie końcówki styku były wypukłe – wykręciłem je, rozklepałem nieco, by zwiększyć ich średnice i wkręciłem odwrotnie. Moim zdaniem powierzchnia styku będzie teraz lepsza i bardziej dopasowana do klem akumulatora:
Powierzchnie końcówek oczkowych i zacisków koniecznie trzeba oczyścić papierem ściernym przed skręceniem – tu również warto mocno skręcić śrubę. Dobry kontakt zapewni przepływ dużego prądu. Końcówki krokodylków obkleiłem taśmą izolacyjną – są dzięki temu przyjemniejsze w dotyku i informują o polaryzacji – czerwone to plus, czarne minus. Zmontowane kable ważą prawie 3 kg i już na pierwszy rzut oka są bardziej solidne niż te marketowe:
Mam nadzieję, że spełnią swoją rolę. Mam co prawda dwuletni, bardzo dobry akumulator, ale może będę miał okazję sprawdzić je na samochodach znajomych. Liczę, że dadzą sobie radę z 3 litrowymi dieslami ;). Po pierwszych testach, podzielę się wynikami.
Napisz, jakich Ty używasz kabli i jak się sprawdzają w praktyce.
Kabelki zacne, ale do ideału brakuje im pociągnięcia przewodu do drugiej “szczęki” ale i tak niezłe
Widać na zdjęciach, że obie szczęki są fabrycznie połączone metalową taśmą.
@RA
Niby w środku są miedziane taśmy łączące końce zacisku, ale pewnie ich przewodność jest nikła. Na zdjęciach aukcji były to znacznie grubsze miedziane plecionki. Jak się okaże, że cały krokodyl się nagrzewa, to pomyśle o zastosowaniu np. plecionki łączącej silnik z karoserią w Maluchu.
Zasadnicze pytanie czy kupując dobry przewód na metry i nie najgorsze zaciski masowe, rzeczywiście można wiele zaoszczędzić w porównaniu z podobnej jakości wyrobem gotowym. Obawiam się że oszczędność symboliczna jeśli w ogóle. Ale zbadam temat i może też sobie własnoręcznie zrobię.
@Peszel Ja miałem o tyle dobrze, że kabel nic mnie nie kosztował. Podobne kable (też hand made) na allegro to koszt ok. 140zł z wysyłką. W sklepie cena ok. 200zł. Koszt wykonania samemu – ok. 100zł + poświęcony czas.
Jak już się tak trzymamy przewodności to czy po rozklepaniu końcówki stykowej nie zwiększył się opór ze względu na powstanie defektów w materiale odkształcanym?
@uki W tym przypadku z pewnością polepszyła się przewodność dzięki znacznie większej powierzchni stykającej się z akumulatorem. Nie schodziłbym tu do poziomu struktury metalu, cząsteczek i atomów.
Witam wszystkich zainteresowanych tematem. Ja dostałem w prezencie kable i oprócz wyglądu nie mają nic wspólnego z przydatnością. Próbowałem odpalić Kangurka od Citroena sąsiada i silnik nawet nie obrócił. Kable wędrują do kosza!!! Całe szczęście sąsiad, samochodowy wyga, miał takie, jak te zrobione w powyższym materiale i samochód od razu odpalił. Co dziwne, akumulator Centry kupiłem miesiąc temu, czyli z końcem września, a w środku października wyjechałem na tydzień do rodziny i po powrocie chciałem uruchomić auto i totalna klapa!!! Dobre przewody to podstawa, mogą się bardzo przydać. Byłem zmuszony kupić prostownik i właśnie akumulator się ładuje. Czy uda mi się odpalić auto od “kopa”, okaże się po naładowaniu. Jeśli nie, będę zmuszony jechać do elektryka, bo coś jest nie tak z prądem w samochodzie. Jeśli to nic nie pomoże, to będę reklamował akumulator. Takie kable jak w tym artykule, to niezbędna rzecz i muszę sobie takie zrobić, to ważne w chłodne dni. (Y)
Nie tylko w chłodne dni. Ja pomagałem odpalać samochód na wakacjach (lipiec). Kable co prawda mam robione ale bardzo tanim kosztem. Przewody znalazłem na okolicznym złomie 2x3m 25mm2, do tego dokupione krokodyle 200A i już kilka razy się sprawdziły. Co prawda izolacja igelitowa – twardnieją w zimę ale bez problemu da się odpalić auto czy to Diesel czy benzyna. Była też sytuacja że od 2 litrowego diesla odpalałem taką małą koparko-ładowarkę.